Katolik miłuje
swój Kościół, gdyż ma niewzruszoną pewność wiary, że Kościół został ustanowiony
przez Jezusa Chrystusa dla tego, aby niósł wszystkim ludziom dary Odkupienia.
Mocą swego początku Boskiego Kościół istnieje i działa odpowiednio do swego
zadania. Jako nieomylny nauczyciel objawienia chrześcijańskiego, Kościół
powołany jest do nauczania wszystkich ludów i wszystkich czasów. Uzbrojony zaś
jest najoczywistszymi i niezliczonymi dowodami swego posłannictwa
nadziemskiego; żaden umysł prawy, po szczerym i gruntownym zbadaniu owych
dowodów, nie może odmówić im uznania. Kościół opowiada po wszystkie czasy, że
on i tylko on daje duchowi ludzkiemu to,
czego duch ten najmocniej pragnie i poszukuje, – prawdę; że tylko jego nauka wyjaśnia wielkie kwestie bytu i
rozwiązuje pytania, nie znajdujące dla siebie rozwiązania poza sferą myśli
chrześcijańskiej. Kościół na koniec daje sercu
ludzkiemu to, czego człowiekowi najbardziej potrzeba – siłę moralną i pokój Boży.
Katolik zna to
posłannictwo Kościoła; czuje on i wie, że tylko w Kościele tkwią siły, mogące
ugruntować szczęście jednostek, rodzin i ludów, że tylko z tej strony można
oczekiwać skutecznej zarady na niezliczone choroby i niebezpieczeństwa kultury
nowoczesnej. Katolik wie o tym wszystkim, i dlatego doznaje bolesnego uczucia,
widząc Kościół wystawionym na pociski wszelkiego rodzaju. Katolik niezłomnie
wierzy, że Kościół jest instytucją Bożą dla zbawienia świata i Oblubienicą
Odkupiciela, zmartwychwstałego i królującego w pełni majestatu Bożego po
prawicy Ojca, – i stąd nasuwa mu się niekiedy pytanie: dlaczego Kościół ten tak
bywa zapoznawanym? dlaczego ma tylu nieprzyjaciół? Ta boleść i to cierpienie
katolika wierzącego jest naturalnym, zupełnie uprawnionym objawem miłości do
Kościoła; to cierpienie wszakże powinno służyć za podnietę do tym silniejszego
i głębszego zjednoczenia się z Kościołem, do tym wytrwalszego spełniania jego
praw świętych. Bóg bowiem przy przeprowadzaniu planów swoich zostawił człowiekowi
obszerne pole do swobodnego współdziałania. Mniej uprawnionym, jakkolwiek łatwo
dającym się objaśnić, jest pytanie, nacechowane zwykle pewnym zwątpieniem i
trwogą, – dlaczego Kościół pomimo swego posłannictwa Bożego, ma tylu
nieprzyjaciół?